SUPER HIGH ME jest bardziej formą autopromocji niż wiarygodnego dokumentu. ziomek nie pali przez 30 dni, a przez następne 30 baka ile wlezie. w międzyczasie robi sobie smieszne testy, np. rozwiązuje szkolne zadania, bada pojemnosc płuc itd. zupełnie nie wiadomo czemu mają one służyc, zwłaszcza jedno gdzie zgaduje on jakie symbole znajdują się na kartkach, których nie widzi. na trzeźwo trafia 1, a po chmurze 7. idąc tym tokiem rozumowania już nie tylko powinienem swietnie czytac w myslach innych ale też przełączac kanały w tv i kręcic lolki jedynie siłą woli.


3/4 filmu to występy na scenie (gosc jest komikiem z przedziału Stan Up Comedy), które nie są za smieszne, a jeżeli nie znasz angielskiego i czytasz napisy na ekranie to smiesznosc równa jest zeru. od czasu do czasu pojawiają sie znane nazwiska (Sarah Silvermann czy Patton Oswald), które zupełnie nic nie wnoszą do całosci.


generalnie film skupia się na marihuanie zalegalizowanej w celach medycznych. u nas nie ma tego problemu. w durnych stanach natomiast gdzie istnieje prawo stanowe i federalne pojawił się problem. otóż stan kalifornia wydaje licencje na prowadzenie tzw. dispensaries, gdzie ziomki mogą kupic trawkę jesli mają na to receptę od swojego lekarza. tak mówi prawo stanowe czyli lokalne. natomiast w/g prawa federalnego, czyli ogólnokrajowego, handel trawką jest nielegalny. ten film to taki bojkot tej sytuacji, która udowadnia, że USA to faktycznie najgłupszy kraj na swiecie.

generalnie film nie wnosi nic nowego, nie przedstawia sobą też żadnych większych wartosci ani dla przeciwnika ani dla zwolennika trawki. ja stoję po tej drugiej stronie i uwierz mi, że oglądanie go po spożyciu zmienia jego wartosc o jedynie jedną gwiazdkę. razem to już będzie 2

film tylko dla mieszkancow słonecznej kaliforni. bardziej fabuła jak dokument, no chyba, że jest to dokument o głupcie MADE IN USA.
2/10